środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział III

          *CLARA*
Obudził mnie dźwięk budzika, który stał na małej komodzie obok łóżka. Przetarłam oczy, rozciągnęłam ręce na boki, zerknęłam na wyświetlacz "niszczyciela" każdego poranka. Wstałam z łóżka, podszedłam do okna, jasnofioletową zasłonkę przeciągnęłam sprawnym ruchem ręki w lewą stronę. Do jasnego pokoju przez firankę wpadły promienie słońca. Stałam wpatrując się w otoczenie za oknem i rozmyślając. Odkręciłam głowę w stronę łóżka. Było puste. Grant znowu nie wrócił na noc do domu. Ciężko westchnęłam. Podszedłam do szafy. Wyciągnęłam z niej klasyczną czarną, obcisłą, do kolan spódnicę i białą koszulę. Do widocznego gołym okiem stroju wzięłam bieliznę. Udałam się do łazienki, która była umieszczona w pokoju po lewej obok sypialni. Zamknęłam się od środka. Odkręciłam gałkę by wanna napełniła się wodą. Ciuchy położyłam na suszarce. Zdjęłam z siebie swoją koszulę nocną w czarnym kolorze i kratce na wysokości biustu. Kiedy podszedłam do wanny zakręciłam lecącą wodę. Zabrałam jeszcze ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy do pielęgnacji ciała. Zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Głowę odchyliłam do tyłu, a powieki przymknęłam. W próbie rozluźnienia nie mogłam zapomnieć, że zaraz idę do pracy. Moja kąpiel i zabiegi, które wykonałam w między czasie przebiegły bardzo sprawnie i szybko. Cieszyłam się, że nie zacięłam nóg przy depilowaniu. Będąc już wykąpana wyszłam z wanny. Stanęłam na milutkim w dotyku dywaniku. Chwyciłam leżący obok ręcznik. Zaczęłam się wycierać, po czym ubierać świeże ciuchy. Będąc już gotowa posprzątałam mniej WIĘCEJ łazienkę i udałam się po schodach na dół do kuchni by zjeść śniadanie. Schodząc po drewnianych schodach cicho stawiałam paluszki na kolejnych schodkach by nie obudzić Toma. Jak się ostatecznie okazało wszystkie moje zabiegi by nie obudzić mężczyzny były nie potrzebne, bo wysoki brunet w garniturze siedział już przy stole i konsumował jedzenie.
- Granta nie ma?
Z moich ust wydobył się dźwięk, a Wells tylko odwrócił głowę.
- Kazał przygotować sobie wodę do kąpieli, bo on zaraz wróci i nie będzie miał na to czasu. - mężczyzna mówił to ze stoickim spokojem
- Hmm... Zbierasz się może do biura?
- Tak i nie zostawiam Ci brudu do sprzątania.
Amerykanin zaczął sie podnosić. Zębami nadal przegryzał ostatni kawałek swojego jedzenia, a prawą dłonią przystawiał do ust kubek z kawą i sączył ostatnie krople.
- Wiesz co, ja się zabiorę z Tobą.
- Nie jesz?
- Polecę do sklepu przy biurze i kupię jakąś sałtkę czy coś. - wzruszyłam ramionami - Mam jeszcze trochę papierkowej roboty, a chcę ją skończyć jak najszybciej.
- Nie chcesz rozmawiać z Grantem? - popatrzył na mnie wracając z kuchni - Dobra to zakładaj buty i możemy jechać.
- Właśnie z nim powinnam porozmawiać.
[...] W pracy poszło mi szybciej niż się spodziewałam. Udało mi się odrzucić wszystkie nie potrzebne myśli, smutki i zmartwienia. Tak, jakby ich w ogóle nie było. Postanowiłam sprawdzić telefon, nacisnęłam klawisz blokady i zauważyłam 6 (!) nie odebranych połączeń. Jak się okazało wszystkie były od Granta. Właśnie! O wilku mowa!
- Skarbie co się stało?! Czego nie odbierałaś?! - 21-latek mówił zaniepokojony
- Miałam dużo pracy, a telefon leżał wyciszony w biurku.- mówiłam z lekkim wyrzutem - A co się stało, że tyle razy dzwoniłeś?
- Mam dla Ciebie niespodziankę. O której kończysz? Przyjadę po Ciebie.
W głębi mnie pojawiła się nadzieja (znowu). Na ustach ukazał się szeroki uśmiech radości.
- Wiesz, myślę, że gdybym poszła do Twojego ojca i poprosiła to by nie mnie wcześniej wypuścił.
- Będę za pół godziny. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - po moich słowach chłopak puścił buziaka i się rozłączył
Odłożyłam smartfona na biurko, po czym skierowałam się do biura właściciela firmy. W obecnej chwili pałałam optymizmem jak i wątpliwościami. Będąc przy drzwiach nawet nie musiałam pukać, ponieważ Tom widząc jak idę w stronę jego "królestwa" gestem ręki zaprosił mnie do środka.
- Dokumentów nie przyniosłaś, zwolnienia również, sam Cię nie wołalem, więc chodzi o mojego syna.
Słysząc jego słowa byłam zszokowana. On naprawdę uważa, że wszystko wie. Stanęłam przy jego biurku. Już chciałam założyć rękę na rękę i mu się odgryźć, ale zrezygnowałam by nie mieć większych problemów.
- Mam prośbę, mogę wcze... - nie dokończyłam kiedy mi przerwał
- Dziś i tak już więcej od Ciebie nie wymagam, więc nie ma potrzeby byś zostawała do końca w biurze. - mówił zdejmując okulary i kierując wzrok na mnie
- Dziękuję. - delikatnie się uśmiechnęłam, obróciłam na pięcie i udałam do drzwi
- Clara. - głos Bossa zatrzymał mnie przy otwieranych przeze mnie drzwiach - Nie podejmuj decyzji, których będziesz później żałować.
Wypuściłam powietrze z organizmu i odwróciłam głowę w stronę 38-latka.
- Dziękuję za troskę. - odparłam sztucznie - Ale to ja będę potem żałować. Do zobaczenia w domu.
- Wrócę w nocy...
Pół godziny czekania na 21-letniego Amerykanina minęło szybciej niż przypuszczałam. Za wcześniejszym pozwoleniem szefa wyszłam z biura gdzie już czekał na mnie oparty o nowy samochód szatyn. Na jego widok na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech. Szybszym krokiem podszedłam do chłopaka, który truchtem zbliżył się do mojej osoby. Grant objął mnie w talii i namiętnie pocałował na przywitanie. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Jak się podoba? - gestem ręki wskazał na czterokołowy pojazd
- To jest ten prezent? - przeczuwałam rozczarowanie, ale nie dałam tego po sobie poznać
- Tak, piękny prawda?
- Tak, jest cudowny. - udawałam zadowoloną odczuwając tylko i wyłącznie rozczarowanie postawą chłopaka - Jestem głodna, może pojedziemy coś zjeść?
- Tak, jasne. - młody Wells popatrzył mi w oczy - Wsiadaj, na co masz dziś ochotę.
Wpatrując mu się w źrenice zauważyła, że jego oczy są inne niż zazwyczaj. Jednak, znając jego liczbę przepracowanych godzin nie dziwiło mnie to. Zmęczenie daje po sobie znać.
- Clara, słyszysz? - Grant zaczął machać mi dłonią przed twarzą - Halo, tygrysek do Clary. - zaczął chichotać
- Tak, tak skarbie. - cmoknęłam go w usta - Dzisiaj owoce morza.
Ominęłam go i wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera.
[...] Siedziałam naprzeciwko wysokiego szatyna i wpatrywałam się w jego twarz, dodatkowo rozmyślając.
- Wybrałaś już?
Od rozmyślań oderwał mnie jego ciepły głos.
- Tak, tak. Oczywiście.
Uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili podszedł do nas kelner i zebrał zamówienie. W obecnej chwili byłam szczęśliwa, ale również i zaniepokojona Grantem i całą sytuacją z nim związaną. Postanowiłam jednak nie wchodzić z pytaniami w sferę poważnych tematów.
- Jak na Uniwersytecie? - zapytałam z zainteresowaniem
- Świetnie. Niedługo skończę projekt, wtedy tylko jeszcze zapytam ojca czy jest okay i przejdę do realizacji. - chłopak mówił z dużym entuzjazmem, był zachwycony swoją pracą - A wtedy już nawet nie będę musiał kończyć Studii, bo zdam z chwilą rozpoczęcia realizacji projektu. - Grant był strasznie podekscytowany
- Bardzo się cieszę. - popatrzyłam mu w oczy szeroko się uśmiechając - Skoro tak blisko wielkiego finału, to może byśmy się gdzieś wybrali na urlop? Ty skończysz projekt, mi Twój ojciec problemów z wolnym nie będzie robił. - spoglądałam na niego i próbowałam złapć z nim kontakt wzrokowy - I w końcu spędzilibyśmy więcej czasu razem. - na mojej twarzy pojawił się uśmiech
- Clara, przepraszam, ale po pozytywnym rozpatrzeniu projektu będę musiał nadzorować prace. - chwycił mnie delikatnie za leżącą na stoliku dłoń - Ale obiecuję, że wszystko nadrobimy. - chłopak uniósł się ku górze, pochylił nade mną i czule pocałował w usta - I zaczniemy wszystko planować. RAZEM. - szeroko się uśmiechnął ukazując swoje białe ząbki

          *GRANT*
W końcu kelner przyniósł nasze długo wyczekiwane zamówienie. Byłem w pełni rozluźniony, szczęśliwy z przebiegu projektu jak i związku z Clarą. Jednak mimo wszystko z Clarą chciałem dużo więcej. Widząc jej uśmiech, spojrzenie, którym mnie kokietuje naprawdę potrafiła podnieść mi ciśnienie. Była ideałem dziewczyny, piękna, zabawna, potrafiła zawsze zaspokoić moje potrzeby, wykształcona, opiekuńcza, rodzinna, w dodatku nawet mój ojciec ją lubi. Na żonę i matkę moich dzieci nadawała się perfekcyjnie. Nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby ją zastąpić. Jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
- Może chcesz żebym Cię nakarmił? - wyszeptał - Jak kiedyś.
Na jej twarzy ponownie ukazał się ten słodki uśmiech, który tak bardzo kocham.
- Wiesz. - zagryzła dolną wargę - Wolę byś to zrobił wieczorem w domu. - puściła w moją stronę oczko
- Mrrr. - zamruczałem jak mały kotek - Prowokujesz.
Zacząłem konsumować danie, które kilka chwil temu przyniósł do stolika kelner.
Cały obiad minął nam w wyborowej atmosferze, a przynajmniej ja osobiście miałem takie odczucia względem swoich pozytywnych uczuć i względem zachowania Clary. Po mile spędzonym czasie w restauracji postanowiliśmy pojechać do Central Parku. Tak spędzany dzień we dwójkę był dla nas pierwszym od długiego czasu. Trzymając się za ręce spacerowaliśmy po ścieżkach w pobliżu Belvedere Castle, co chwilę obdarowywując się delikatnymi cmoknięciami w usta. Mój wzrok ciągle wodził między ścieżką i kierunkiem, w którym szliśmy a osobą Clary. Trzymając moją rękę i swoją głowę na moich ramieniu wydaje się taka bezbronna, niewinna. Jak mała dziewczynka u ojca na rękach, która próbuje zasnąć ze zmęczenia. Mimo mojego "nietuzinkowego" sylu życia w ostatnim czasie brakowało mi takich chwil spędzonych z 25-latką. Chwil, które są cenniejsze niż upojne noce z nią spędzone.
- Mówiłem Ci jak bardzo Cię kocham?
Gwałtownie się zatrzymałem i stanąłem przed dziewczyną. Chwyciłem ją za dłonie. Mój wzrok skierowałem w jej oczy.
- Tak, nie raz, choć w ostatnim czasie uważam, że za rzadko.
Wystawiła koniuszek języka
- Bo ja Cię naprawdę kocham. - mówiłem pełen powagi - Nawet jak jestem pijany. - zachichotałem pod nosem
- Wiem to. - patrzyła mi w oczy - Jesteś moim oczkiem w głowie. - delikatnie się uśmiechnęła
Lewą dłonią odgarnąłem jej włosy z twarzy. Swoje usta przybliżyłem do jej warg. Zacząłem ją delikatnie, czule, ale i zarazem namiętnie całować. Przymknąłem powieki. Obiema dłońmi objąłem jej delikatną twarzyczkę. Powiał chłodny wiatr. Powoli oderwałem swoje wargi od jej malinowo smakujących ust. Patrząc w jej oczy uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową w kierunku wyjścia z parku. W parku spacerowaliśmy około dwóch godzin, po czym wróciliśmy razem do domu gdzie zamierzaliśmy nie psuć miłej atmosfery, która panowała między nami. Podszedłem do szafki, z której wyjąłem dwa kieliszki wina i butelkę Jeroboam Chateau Mouton-Rothschild. Napełniłem kieliszki winem. Butelkę odstawiłem na szafkę, a szklane przemioty napełnione czerwonym alkoholem chwyciłem w dłonie i skierowałem się do Gomez. Podałem jej kieliszek i sam usiadłem obok niej na sofie. W kominku palił się ogień, a w telewizji leciał film. Objąłem ją swoją ręką i delikatnie pocałowałem w prawy policzek.
- Brakowało mi tego...
Usłyszałem jak dziewczyna mówi półszeptem.
- Wina i telewizji? - zapytałem żartobliwie
- Oj. - dziubnęła mnie w brzuch - Przecież wiesz o czym mówię.
- Clara, przecież jestem. - odstawiłem kieliszek na stolik, który stoi przed sofą - Mam dużo pracy, ale to tylko chwilowe.
Mocno ją przytuliłem, przymknąłem powieki i pocałowałem w główkę.
- Grant... - powoli się odsunęła i popatrzyła na mnie - Dziś jesteś, jest miło, a wręcz idealnie, tak jakbym chciała by było, a jutro Cię znowu nie będzie. Pojedziesz na Uniwerek, wieczorem zadzwonisz, że nie wrócisz, bo popełniłeś błąd w projekcie i ja znowu będę sama. - barwa głosu dziewczyny spoważniała - Przed wczoraj poprosiłeś mnie o rękę, ale ja nie chcę by nasze małżeństwo wyglądało tak jak dotychczasowy związek... że Ty się zjawiasz, a ja się godzę na spotkanie, bo wiem, że szybko taka okazja się nie powtórzy.
Słuchając jej wstałem z niedowierzaniem.
- Daje Ci wszystko, błyskotki, prezenty o których inna dziewczyna może pomarzyć, a Tobie jeszcze to nieodpowiada?! - mówiłem oburzony
- Właśnie dajesz mi "wszystko" - prezenty, błyskotki - tylko szkoda, że nie potrafisz mi dać swojego czasu. - jej oczy zrobiły się szkliste - Powiedz mi gdzie jest ten Grant, gdzie jest ten 19-latek, w którym się zakochałam? - wstała i popatrzyła na mnie ze łzami w oczach
- Nie ma! Nie ma i nie będzie! Nie wrócę do bycia chłopcem na posyłki! Zmieniłem się, bo taka jest kolej rzeczy. Ludzie się zmieniają!
Dziewczyna uderzyła mnie w bark tym samym usuwając mnie ze swojej drogi. Pobiegła na górę. Ruszyłem za nią. Zatrzymałem się przy schodach.
- To Ty wszystko psujesz! Jesteś sama sobie winna!
Wykrzyczałem na cały budynek, a do domu wszedł mój ojciec. Poaptrzyłem na niego z nienawiścią i wróciłem do salonu. Wyjąłem whisky i literatkę. Napełniłem szklankę do połowy i jednym haustem wypiłem alkohol.
- Możesz mi powiedzieć co Ty robisz?
- Nie powinno Cię to obchodzić! - powiedziałem uniesionym tonem chowając litaretkę i butelkę whisky - To moje życie i wolno mi robić wszystko na co mam ochotę.
- Nie wiem czy zapomniałeś, ale Clara to NIE Twoje życie, a TYLKO jego CZĘŚĆ! - ojciec zaczął mi tatkować - I jest KOBIETĄ!
- Dajcie mi wszyscy spokój! Ty, Clara, wszyscy! Jesteście siebie oboje warci! - wydarłem się, szturchnąłem go barkiem i poszedłem wściekły do wyjścia
- Zastanów się co robisz ze swoim życiem... - 38-latek powiedział tym razem już spokojnym głosem odwracając się za mną
- Nara! - uniosłem rękę - Starcze... - dodałem szeptem
[...] Jadąc już autem zadzwoniłem do Jensena, po sytuacji w domu musiałem odreagować, a to był jedyny sposób.
- Co jest? - usłyszałem w słuchawce telefonu
- Za pół godziny tam gdzie zawsze.
- 40/40?
- Tak. Cześć. 

----------------------------------------------------

"III" oddaję w wasze ręce i liczę na szczere opinie :D
Pozdrawiam (!), ciekawych refleksji po przetrawieniu "materiału" i życzę miłego czytania! :*

6 komentarzy:

  1. ucieczka w pracę jest możliwie najgorszym krokiem :|
    jeny, Tom mnie zaskakuje XD taka wikipedia trochę XD i monitoring w ludzkiej postaci XD
    za dużo myśli ta nasza główna bohaterka... zdecydowanie, haha :D
    Clara ma rację. teraz jest, a już niedługo może go nie być, bo znów pochłonie go praca i ten piekielny projekt.. jeny, Grant zachowuje się jak pępek świata :| i mam wrażenie, że spotkanie z kumplem źle się skończy...

    mam jeden, niby mały, ale karygodny błąd - "podszedłam". wiem, nasz język jest potwornie skomplikowany, ale dotychczach spotkałam się z "poszłem", zamiast "poszedłem". tu zrobiłaś na odwrót :P podeszłam jest poprawną formą czasownika "podejść" dla nas, kobiet ;)
    tak to rozdział jak najbardziej mi się podoba! oczekuję kolejnego i życzę dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym rozdziałem mie rozwaliłaś na łopatki😭 Masz racje i ten głupi wybuch granta z jego strony...Ugh 😖 Niech szybko soe pogodzą a było tak pięknie🌞💖 Niech Grant sie opamięta💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek dziękuję za zaproszenie . Bardzo podoba mi się twój styl pisania . Rozdział jest genialny ale... trochę smutny . Szkoda mi Clary , Grant zachowuje się bardzo nieodpowiedzialnie . A jego ojciec ? Sama nie wiem co o nim myśleć ... czasami wydaje się być w porządku , ale chyba tylko wydaje . No cóż , życzę weny i czekam na next .
    xmarzenkax

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! :)
    Już jestem. ^^
    Bardzo mi się podoba powyższe cudeńko! ♥
    Szkoda mi Clary... Naprawdę mi jej szkoda. :( Grant zachował się... no... głupio. :x Ten wybuch... mógł sobie darować. :/ On myśli, ze jest jeden, jedyny i niepowtarzalny? -.- Wkurzył mnie i to nie na żarty... :x Niech lepiej się zastanowi nad swoim zachowaniem. :/
    Przepraszam, ze taki nieskładny komentarz, ale piszę go w biegu... :(
    Czekam nn! :*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń