środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział IV

          *GRANT*
Na przeciw wejścia do budynku na około dwóch metrach umieszczona była scena gdzie rządził DJ, równolegle do sceny były loże VIP, po lewej stronie od nich stał bar, a równolegle do niego był korytarz prowadzący do łazienek. Na sali rozbrzmiewała głośna muzyka, DJ z każdą minutą coraz mocniej rozkręcał zebrane towarzystwo. Ze spryskiwaczy umieszczonych na suficie nad parkietem wydobywała się mrzawka alkoholu połączonego z ekstazy. W oczy rzucała się w szczególności jedna z loży, umiejscowiona w samym rogu. Na specjalnych sofach zasiadało czterech dorosłych mężczyzn, jedni byli bardziej umięśnieni, inni mniej. Towarzyszyło im pięć kobiet wyglądających niczym modelki Victoria's Secret. Na szklanym stole znajdował się kufel z lodem i butelką najdroższej z możliwych wódek, a obok niego rozprzestrzeniał się biały proszek. Grupa młodych ludzi wyglądała na dobrze pijanych i pobudzonych mimo wczesnej pory. Młoda szatynka o figurze jakiej większość Brytyjek może jej zazdrościć siedziała u boku młodego chłopaka, który był równie szczupły co ona, a jego twarz miała owalny kształt. Jej lewą ręka wędruje po jego udzie zbliżając się ku jego męskości. Jej usta błądzą po jego szyi znajdując co chwilę do warg młodego mężczyzny.
- Ej, geniuszu, a Tobie tak wolno? - głos zabrał chłopak o jasno brązowych włosach śmiejąc się z wypowiadanych przez siebie słów
- Jestem młody. Jestem bogaty. Jestem przystojny. - nawet nie zamierzałem udawać skromnego - Złoto na palcu nie lśni to i mi wolno.
Z dużym optymizmem i zadowoleniem namiętnie i agresywnie wtopiłem się w usta koleżanki siedzącej obok mnie.
- A Ty nie gadaj tylko pij!
Powiedziałem ochoczo i podałem mu butelkę zimnej wódki. Sam zrobiłem poziomą kreskę białego proszku na stole. Pochyliłem się nad substancją i wciągnąłem nosem. 
Kiedy już proszek znlazł się w moich nozdrzach, a na stole nie pozostało nic z ułożonej przeze mnie kreski pokręciłem szybko głową i wytarłem nos. Mężczyzna, któremu podałem butelkę z alkoholem nie nalewając do kieliszka napił się prosto z butelki. Patrzyłem tylko na niego jak połyka kolejne łyki płynnej substancji.

- I co? Lepiej? - uniosłem brwi ku górze i popatrzyłem w jego kierunku - Greg daj im spróbować nowego towaru. - na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech
Jensen na moje słowa z lekkością wypuścił powietrze, które wstrzymywał po napiciu się alkoholu. McCartney wyjał z kieszonki w spodniach torebeczkę z tabletkami w kolorze zielonego neonu. Dwudziestotrzylatek dał każdemu po jednej tabletce.
- Co to? - głową ku górze poruszył Stevens, a chwilę później uważnie przyjrzał się małemu prezentowi, który dostał od znajomego
- Nie pytaj, tylko połykaj. - powiedziałem głośniej szczerząc się do niego
Będąc w towarzystwie Grega, Codyego, Tylera, Deana, Jensena oraz... pięknych pań i mając przy sobie pewne umilacze bawiłem się wyborowo. Zdecydowanie momentalnie się rozluźniałem i zapominałem o problemach otaczającego świata. Czułem się tak jakbym przez chwilę był w innym świecie, ale patrząc na dziewczyny od razu uświadamiałem sobie, że jestem w zmiemskim niebie. Pewnie każdy z was ma takie miejsce gdzie odpływa do innego świata jednoczesnie pozostając na tym ziemskim świecie. Melissa wyszeptała mi kilka słówek na ucho, a ja okrasiłem je niewinnym uśmiechem i razem z nią wyszedłem do pomieszczeń, które znajdują się nad salą klubową.

***
      
Po całej nocy spędzonej w klubie z przyjaciółmi i towarzystwie dziewczyn wróciłem około południa do domu. Cieszyłem się, że dziś sobota i liczyłem, że Clarze przeszedł zły humor z poprzedniego wieczora, bo nie miałem sił, ani ochoty się z nią kłócić. Jedyne czego potrzebowałem to miłego przywitania od ukochanej by miec dobry humor, zgrzewki wody, bo suszy mi przełyk i wygodnego łóżka by się wyspać. Oczekiwałem czegoś pięknego, ale jak tylko wszedłem do domu i wkroczyłem na teren salonu od razu żałowałem, że wracałem do domu.
- Możesz mi wytłumaczyć gdzie byłeś?! Najpierw obiecanki, a potem mnie do prowadzasz do PŁACZU, a potem jakby nigdy nic TY jaśnie pan wychodzisz sobie z domu nic mi nie mówiąc?! Dodam, że wcześniej mówiłeś, że to nasz dzień, że spędzimy go razem, ale patrząc na Ciebie to Ty się świetnie bawiłeś!
W mojej głowie szybko pojawiła się jedna myśl "O Boże, znowu to samo, kiedy ona przestanie".
- Długo się do tego przygotowywałaś? - spokojnie i trochę olewczo odpowiedziałem na jej zarzuty
- Ty chyba nie mówisz serio?! No, bo jeśli oczekiwałeś, że wpadnę Ci w ramiona po wczorajszej awanturze to jesteś skończonym kretynem i gnojkiem! Może powinnam jeszcze z obiadkiem na księcia czekać?!
Dwudziestopięciolatka darła się jakby była opętana, zgaduję, że słychać ją w promieniu stu kilometrów. Ja postanowiłem być opanowany i jedynie ze sztucznie lekkim uśmiechem jej przytakiwałem. Po jeszcze kilku jej krzykach ze swojego gabinetu wyszedł zirytowany naszą rozmową mój ojciec.
- Przepraszam, że przeszkadzam w jakże interesującej rozmowie, ale możecie dojść do jej sedna? - głos zabrał pan dr
Zerknąłem na niego i zrobiłem zdziwioną minę.
- A Ty od kiedy nie masz okularów? - w moim głosie było zaciekawienie
- Od kiedy nie muszę wyglądać w domu jak geniusz. - popatrzył na mnie i wrócił do gabinetu
- Mam już tego dość Grant! Albo się zastanowisz co robisz albo z naszego ślubu nici! Wychodzę, a spróbuj mnie tylko zatrzymać!
Dziewczyma mówiła na poważnie, nie zamierzając się nawet przy mnie zatrzymywać przeszła obok i trzasnęła drzwiami wychodząc. Będąc jeszcze na lekkim haju po jej wyjściu udałem się do kuchni po wodę, a następnie sypialni by odespać minioną noc. Porozmawiać z Gomez postanowiłem jak tylko wstanę i szczerze mówiąc nie liczyłem, że szybko to się stanie. Nie mając większych sił zdecydowałem, że kąpiel wezmę jak tylko wstanę, a teraz czym prędzej pójdę spać.

          *CLARA*
Oburzona udałam się taksówką do Agnes, nie zamierzałam z tym dupkiem zwanym moim chłopakiem i możliwym przyszłym narzeczonym spędzać ani chwili dłużej w domu. Zdecydowałam, że jeśli sytuacja mnie do tego zmusi to będę nawet nocować u przyjaciółki, ale, właśnie "ale" znając Granta on w sobotni wieczór nie wysiedzi w domu. Nie będąc pokłóceni wolał spędzać sobotnie wieczory na Uniwerku nad głupim projektem niż spędzić miło ten czas w moim towarzystwie, więc wątpię, że podczas kryzysu w naszym związku będzie chciał siedzieć w sobotę wieczorem w domu. Po długich trzydziestu minutach jazdy nowojorską taksówką w końcu dotarłam na miejsce. Zapłaciłam za drogę i wysiadłam z żółtego pojazdu. Szybkim krokiem udałam się w stronę bloku. Będąc już w środku budynku po schodach wręcz wbiegłam na drugie piętro by po chwili zapukać do mieszkania przyjaciółki. Na otworzenie drzwi przed moją osobą nie czekałam nawet dziesięciu sekund. Będąc w mieszkaniu dwudziestoczterolatki płaszcz powiesiłam na wieszaku, a torebkę rzuciłam na kanapę gdzie po chwili usiadłam. Po moim zachowaniu można było szybko i łatwo wywnioskować, że mam podniesione ciśnienie z nerwów przez tego gówniarza. Agnes usiadła bokiem obok mnie przyciągając leżące po prawej stronie nogi do swoich pośladków.
- No to opowiadaj. - powiedziała opiekuńczym głosem
- On się zachowuje jak gówniarz! - wciąż mówiłam głośniejszym tonem na co przyjaciółka szybko zareagowała i kazała mi pociszyć swój regulator by sąsiedzi nie usłyszeli - Zamiast wytłumaczyć swoje wczorajsze zachowanie, przyjść spokojnie porozmawiać on sobie jakby nigdy nic wrócił do domu i jeszcze liczył na kochane powitanie jego osoby. - mówiłam pełna zażenowania postawą dwudziestojednolatka - Był tak skacowany, że jeszcze dzisiaj przechodząc obok niego czułam alkohol. - Amerykanka hiszpańskiego pochodzenia już chciała zabrać głos, ale jej to uniemożliwiłam kontynuując swoje wywody na temat szatyna - Zachowuje się jak kompletny dupek, jakby był jakimś pępkiem świata. Jeszcze trochę i w tym związku nie będę miała nić do powiedzenia.
Halvorson mi w końcu przerwała.
- A Thomas co na to? - zapytała zaciekawiona
- Thomas?
Zrobiłam duże oczy słysząc jego pełne imię, zazwyczaj nikt tak nie wypowiadał imienia mojego "teścia" i zarazem szefa. Brązowowłosa wyodrębniała się spośród wszystkich i na Wellsa wołała w moim towarzystwie Thomas, a w jego towarzystwie dodawała przed jego imieniem "pan".
- On ma prawdopodobnie zachowanie swojego syna w dalekim poważaniu. Mi potrafi prawić kazania rodzicielskie, a z Grantem nawet nie potrafi porozmawiać o traktowaniu płci pięknej. - jak już się obrywało ode mnie to wszystkim, nie pomijałam nikogo
- Nie uważasz, że on może... - popatrzyła mi głęboko w oczy
- Chyba sama nie wierzysz w to co mówisz. - cicho się zaśmiałam słysząc jej słowa - Wiesz ile czasu minęło od tamtej pory?
- Ale nie wydaje Ci się dziwne, że to Tobie prawi kazania rodzicielskie? - zmarszczyła czoło unosząc brwi - Nie uważasz, że w ten sposób chce Ci coś przekazać?
- Tom? Błagam, on to co myśli od razu mówi, prosto z mostu. To nie ten typ, który bawi się w podchody. - z delikatnym ubawem na twarzy popatrzyłam w stronę przyjaciółki
Nagle usłyszałyśmy dochodzący z kuchni gwizd czajnika. Halvorson podniosła swoje ciało z kanapy i udała się zalać herbatę wrzątkiem wody.
- A nie czujesz czego, czegoś takiego, czegoś innego przy nim? - Amerykanka pochodząca z La Jolla mówiła głośniej by było ją słyszeć w małym saloniku
- Chcesz powiedzieć pociągu do niego?
Popatrzyłam na nią kiedy wróciła do pokoju trzymając w dłoniach dwa kubki z gorącym napojem. Szybko zabrałam od niej jeden z nich. Przybliżyłam do ust i podmuchałam by szybciej herbata przestygła.
- Jeśli tak chcesz to nazwać. - popatrzyłam na mnie próbując uważnie sączyć gorący "napój"
- Wiesz, że i tak znam Twoje uzasadnienie obu moich kwestii, które mogę powiedzieć? - szeroko się uśmiechnęłam w jej kierunku
- Nie tym razem, no dawaj, dziś Cię zaskoczę. - zrobiła minę pieska, a ja odstawiłam kubek z herbatą na stolik obok
- Hmm. - musiałam poważnie się zastanowić nad tym co czuję w towarzystwie Toma - Opcja "A".
- Daj się ponieść chwili. - szeroko się uśmiechnęła w moim kierunku ukazując swoje perfekcyjnie proste i białe ząbki - Skoro Grantowi wolno to czego Tobie nie?

***

Kiedy wracałam po kilku godzinach siedzenia u Agnes do domu była burza. Grzmoty były głośne jakby zaraz miał się skończyć świat, jakby miała nastąpić apokalipsa. Miałam tylko nadzieję, że w domu będzie Grant, bo inaczej cała noc nieprzespana. Będąc już w domu powiesiłam w przedpokoju płaszcz na wieszak, buty zdjęłam i odstawiłam na bok.
- Grant. - krzyknęłam mając nadzieję, że wysoki szatyn zaraz zejdzie z góry
- Nie ma go. - usłyszałam głos wydobywający się z gabinetu starszego Wellsa
- Zabiję dzieciaka.
Wyszeptałam pod nosem i spojrzałam na zegarek firmy Cartier Tank Francaise, który dostałam od Granta na 2 rocznicę związku. Na tarczy widniała 20:17, szybko zorientowałam się, że Grant udał się na Uniwerek lub na spotkanie z kolegami. W tej chwili miałam jeszce bardziej dość jego osoby. Zrezygnowana skierowałam się powoli do gabinetu Toma. Stanęłam oparta o framugę.
- Przepraszam, że przerywam, ale idę wziąć kąpiel, ale potem jeśli będziesz miał coś do zrobienia to wiesz gdzie jestem. - popatrzyłam na bruneta
- Piłaś coś? - odwrócił się w moją stronę zdziwiony, a oboje się zaśmialiśmy - Spokojnie nie ma potrzeby byś mi pomagała. Po kąpieli możesz spokojnie iść spać.
- Spokojnie, oczywiście. - cicho wymamrotałam sama do siebie - No dobrze. - już wychodziłam z gabinetu kiedy postanowiłam jeszcze wrócić - Tom...
- Tak? - Wells ponownie się odwrócił w moją stronę
- Dobrze wyglądasz bez okularów. - uniosłam kąciki ust do góry, po czym wyszłam
- Dzięki. - lekko się uśmiechnął 
[...] Po kąpieli próbowałam zasnąć, ale przez straszne grzmoty i samą burzę nie mogłam. Nienawidziłam tego, nienawidziłam burzy. Mimo dojrzałego wieku bałam się sama spać w taką pogodę. Leżałam na łóżku kiedy coś mnie drgnęło, a to by znaczyło szczyt desperacji, która właśnie mi towarzyszyła. Wstałam. Wyszłam z pokoju. Udałam się do sypialni Toma. Drzwi były zamknięte. Zapukałam.
- Proszę. - usłyszałam po chwili
Zebrałam się w garść. Otworzyłam drzwi. Stanęłam przy framudze.
- Mogę mieć do Ciebie prośbę? - zapytałam niepewnie
- Tak, a coś się stało?
- Tak, znaczy nie, znaczy... - sama już się w tej sytuacji pugubiłam - Za oknem jest burza i... - nie dokończyłam kiedy mi przerwał
- Dobrze.

PRZED CZYTANIEM WŁĄCZ PONIŻSZY LINK BY W PEŁNI ODDAĆ SIĘ ZAMIERZONEJ ATMOSFERZE!!

Leżałam na łóżku, twarzą skierowaną w stronę ściany, a plecami w kierunku 38-latka. Za oknami wciąż głośno grzmiało, a błyski były widoczne co kilkanaście sekund, były porównywalne z włączanym i wyłączanym światłem w pokoju. Przez ostatnich kilka godzin spędzonych samotnie w domu dużo przemyślałam. Płynnym ruchem odkręciłam się w stronę mężczyzny. Nie byłam do końca przekonana do tego co robię, ale dążyłam by to zrobić. Mężczyzna leżał na plecach z zamkniętymi oczami, prawą rękę miał włożoną pod głowę. Delikatnie i ostrożnie przysunęłam się do jego ciała. Głowę delikatnie położyłam na jego klatce, a lewą dłoń położyłam na wysokości jego żeber.
- Tom... śpisz? - zaczęłam niepewnie i cicho wymawiając słowa
- Hmm, a co się stało? - powoli otworzył prawe oko - To tylko burza...
- Chciałam Ci coś powiedzieć... - mój głos nadal drżał, był niepewny - Pamiętasz jak mówiłeś żebym nie podejmowała decyzji, których będę żałować?
Wells otworzył szeroko oczy i uniósł się do pozycji siedzącej, plecami opierając o ścianę. Odsunęłam się od niego na kilka centymetrów, również usiadłam. Zwrócona byłam w stronę mężczyzny.
- Tak, pamiętam, a o co chodzi? - uniósł swoje ciemne brwi ku górze
- Bo tego nie żałuję. - przybliżyłam swoją twarz do jego - Przepraszam.
W jednej chwili moje wargi dotknęły jego warg. Ku mojemu zaskoczeniu 38-latek nie próbował się z obecnej sytuacji wycofać. Złożyłam na jego ustach delikatny, ale czuły pocałunek.
- Przepraszam, ale wiem, że miałeś, masz rację. - odsunęłam swoją twarz od twarzy Toma - Będąc z Grantem jestem bliżej Ciebie...
Odwróciłam się do niego plecami i ponownie próbowałam zasnąć. Próbowałam niezauważalnie się skulić, ale mi się nie udało. Po moich policzkach spłynęły łzy, zaczęłam cicho szlochać z nadzieją, że Tom nie usłyszy. W pokoju panowała niezręczna cisza, którą przerywały co chwilę słyszalne grzmoty.
- Clara... - nad uchem usłyszałam znajomy głos - Odwróć się, proszę.
Delikatnie przetarłam dłonią twarz ocierając przy tym spływające po policzkach strumyki słonych łez. Powoli podniosłam się ku górze i odkręciłam w stronę mężczyzny. Ciemnowłosy mężczyzna popatrzył mi w oczy. W jego spojrzeniu widziałam troskę i coś jeszcze, ale nie potrafiłam tego określić.
- Nie płacz, nic złego nie zrobiłaś. - dłonią przetarł mój policzek - Jeśli mam być szczery to... przez te lata nie zapomniałem co kiedyś nas łączyło...
Popatrzył mi w oczy, lewą dłoń położył na moim prawym policzku, a swoimi ustami delikatnie ucałował mnie w czółko.
- Nie jesteś dla mnie przypadkową osobą...
Kontynuując swoje zdanie na ostatnią sytuację patrzył mi w oczy, jego błękitne tęczówki miały w sobie lekki błysk.
- Myślisz, że naprawdę jestem obojętny i szczęśliwy widząc co robi Grant? Jak Cię traktuje? Myślisz, że mi to odpowiada? - jego głos był inny niż zazwyczaj, pierwszy raz tak do mnie się zwracał - Myślisz, że Twoje łzy sprawiają mi radość? - przesunął się bliżej mnie - Nie i nie musisz żałować tego co zrobiłaś, ani mieć wyrzutów jeśli choć w 1/3 czujesz do mnie to co ja do Ciebie.
Słuchając go miałam łzy w oczach, nigdy nie oczekiwałam, że usłyszę z jego ust takie słowa. Byłam zaskoczona, a jednocześnie szczęśliwa... W końcu dotarło do mnie, że tak naprawdę przez cały czas, przez cały okres kiedy jestem z Grantem to nie jego tak naprawdę kocham... Żyłam w błędzie, jednak myślałam, że kocham właśnie jego, tego nieśmiałego małolata, a okazało się, że nadal kocham jego ojca, że uczucie do niego jest silniejsze niż to, które mi towarzyszyło przy Grancie. Teraz wiedziałam i byłam pewna z kim chcę być mimo i wbrew wszystkiemu.
- Tom...
Przerwał mi i nie dokończyłam tego co chciałam powiedzieć.
- Nic nie mów.
Popatrzył mi w oczy, obiema dłońmi objął moją twarz i złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Tom... - oderwałam swoje wargi od jego - Kocham Cię... - cicho wyszeptałam
Jeszcze raz złożył czuły pocałunek na moich ustach i mocno mnie przytulił, wtuliłam swoją głowę w jego klatkę piersiową. Pierwszy (?) raz czułam się wyjątkowo bezpieczna, czułam się naprawdę kochana i potrzebna. Nie oczekiwałam już więcej, chciałam być tylko przy nim.



••••••••••••

Wiem, że połowa z was - jeśli nie większość - zabije (!) mnie za ten rozdział.
Jednak musi się coś dziać by wszystko szło na przód :D
Mimo tego co się zdarzyło, mam nadzieję i liczę, że będziecie tutaj wpadać i mnie wspierać! ♥
Pozdrawiam, dużo refleksji (jeśli popełniłam jakieś błędy to piszcie bez krępacji) i miłego czytania :*

środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział III

          *CLARA*
Obudził mnie dźwięk budzika, który stał na małej komodzie obok łóżka. Przetarłam oczy, rozciągnęłam ręce na boki, zerknęłam na wyświetlacz "niszczyciela" każdego poranka. Wstałam z łóżka, podszedłam do okna, jasnofioletową zasłonkę przeciągnęłam sprawnym ruchem ręki w lewą stronę. Do jasnego pokoju przez firankę wpadły promienie słońca. Stałam wpatrując się w otoczenie za oknem i rozmyślając. Odkręciłam głowę w stronę łóżka. Było puste. Grant znowu nie wrócił na noc do domu. Ciężko westchnęłam. Podszedłam do szafy. Wyciągnęłam z niej klasyczną czarną, obcisłą, do kolan spódnicę i białą koszulę. Do widocznego gołym okiem stroju wzięłam bieliznę. Udałam się do łazienki, która była umieszczona w pokoju po lewej obok sypialni. Zamknęłam się od środka. Odkręciłam gałkę by wanna napełniła się wodą. Ciuchy położyłam na suszarce. Zdjęłam z siebie swoją koszulę nocną w czarnym kolorze i kratce na wysokości biustu. Kiedy podszedłam do wanny zakręciłam lecącą wodę. Zabrałam jeszcze ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy do pielęgnacji ciała. Zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Głowę odchyliłam do tyłu, a powieki przymknęłam. W próbie rozluźnienia nie mogłam zapomnieć, że zaraz idę do pracy. Moja kąpiel i zabiegi, które wykonałam w między czasie przebiegły bardzo sprawnie i szybko. Cieszyłam się, że nie zacięłam nóg przy depilowaniu. Będąc już wykąpana wyszłam z wanny. Stanęłam na milutkim w dotyku dywaniku. Chwyciłam leżący obok ręcznik. Zaczęłam się wycierać, po czym ubierać świeże ciuchy. Będąc już gotowa posprzątałam mniej WIĘCEJ łazienkę i udałam się po schodach na dół do kuchni by zjeść śniadanie. Schodząc po drewnianych schodach cicho stawiałam paluszki na kolejnych schodkach by nie obudzić Toma. Jak się ostatecznie okazało wszystkie moje zabiegi by nie obudzić mężczyzny były nie potrzebne, bo wysoki brunet w garniturze siedział już przy stole i konsumował jedzenie.
- Granta nie ma?
Z moich ust wydobył się dźwięk, a Wells tylko odwrócił głowę.
- Kazał przygotować sobie wodę do kąpieli, bo on zaraz wróci i nie będzie miał na to czasu. - mężczyzna mówił to ze stoickim spokojem
- Hmm... Zbierasz się może do biura?
- Tak i nie zostawiam Ci brudu do sprzątania.
Amerykanin zaczął sie podnosić. Zębami nadal przegryzał ostatni kawałek swojego jedzenia, a prawą dłonią przystawiał do ust kubek z kawą i sączył ostatnie krople.
- Wiesz co, ja się zabiorę z Tobą.
- Nie jesz?
- Polecę do sklepu przy biurze i kupię jakąś sałtkę czy coś. - wzruszyłam ramionami - Mam jeszcze trochę papierkowej roboty, a chcę ją skończyć jak najszybciej.
- Nie chcesz rozmawiać z Grantem? - popatrzył na mnie wracając z kuchni - Dobra to zakładaj buty i możemy jechać.
- Właśnie z nim powinnam porozmawiać.
[...] W pracy poszło mi szybciej niż się spodziewałam. Udało mi się odrzucić wszystkie nie potrzebne myśli, smutki i zmartwienia. Tak, jakby ich w ogóle nie było. Postanowiłam sprawdzić telefon, nacisnęłam klawisz blokady i zauważyłam 6 (!) nie odebranych połączeń. Jak się okazało wszystkie były od Granta. Właśnie! O wilku mowa!
- Skarbie co się stało?! Czego nie odbierałaś?! - 21-latek mówił zaniepokojony
- Miałam dużo pracy, a telefon leżał wyciszony w biurku.- mówiłam z lekkim wyrzutem - A co się stało, że tyle razy dzwoniłeś?
- Mam dla Ciebie niespodziankę. O której kończysz? Przyjadę po Ciebie.
W głębi mnie pojawiła się nadzieja (znowu). Na ustach ukazał się szeroki uśmiech radości.
- Wiesz, myślę, że gdybym poszła do Twojego ojca i poprosiła to by nie mnie wcześniej wypuścił.
- Będę za pół godziny. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - po moich słowach chłopak puścił buziaka i się rozłączył
Odłożyłam smartfona na biurko, po czym skierowałam się do biura właściciela firmy. W obecnej chwili pałałam optymizmem jak i wątpliwościami. Będąc przy drzwiach nawet nie musiałam pukać, ponieważ Tom widząc jak idę w stronę jego "królestwa" gestem ręki zaprosił mnie do środka.
- Dokumentów nie przyniosłaś, zwolnienia również, sam Cię nie wołalem, więc chodzi o mojego syna.
Słysząc jego słowa byłam zszokowana. On naprawdę uważa, że wszystko wie. Stanęłam przy jego biurku. Już chciałam założyć rękę na rękę i mu się odgryźć, ale zrezygnowałam by nie mieć większych problemów.
- Mam prośbę, mogę wcze... - nie dokończyłam kiedy mi przerwał
- Dziś i tak już więcej od Ciebie nie wymagam, więc nie ma potrzeby byś zostawała do końca w biurze. - mówił zdejmując okulary i kierując wzrok na mnie
- Dziękuję. - delikatnie się uśmiechnęłam, obróciłam na pięcie i udałam do drzwi
- Clara. - głos Bossa zatrzymał mnie przy otwieranych przeze mnie drzwiach - Nie podejmuj decyzji, których będziesz później żałować.
Wypuściłam powietrze z organizmu i odwróciłam głowę w stronę 38-latka.
- Dziękuję za troskę. - odparłam sztucznie - Ale to ja będę potem żałować. Do zobaczenia w domu.
- Wrócę w nocy...
Pół godziny czekania na 21-letniego Amerykanina minęło szybciej niż przypuszczałam. Za wcześniejszym pozwoleniem szefa wyszłam z biura gdzie już czekał na mnie oparty o nowy samochód szatyn. Na jego widok na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech. Szybszym krokiem podszedłam do chłopaka, który truchtem zbliżył się do mojej osoby. Grant objął mnie w talii i namiętnie pocałował na przywitanie. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Jak się podoba? - gestem ręki wskazał na czterokołowy pojazd
- To jest ten prezent? - przeczuwałam rozczarowanie, ale nie dałam tego po sobie poznać
- Tak, piękny prawda?
- Tak, jest cudowny. - udawałam zadowoloną odczuwając tylko i wyłącznie rozczarowanie postawą chłopaka - Jestem głodna, może pojedziemy coś zjeść?
- Tak, jasne. - młody Wells popatrzył mi w oczy - Wsiadaj, na co masz dziś ochotę.
Wpatrując mu się w źrenice zauważyła, że jego oczy są inne niż zazwyczaj. Jednak, znając jego liczbę przepracowanych godzin nie dziwiło mnie to. Zmęczenie daje po sobie znać.
- Clara, słyszysz? - Grant zaczął machać mi dłonią przed twarzą - Halo, tygrysek do Clary. - zaczął chichotać
- Tak, tak skarbie. - cmoknęłam go w usta - Dzisiaj owoce morza.
Ominęłam go i wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera.
[...] Siedziałam naprzeciwko wysokiego szatyna i wpatrywałam się w jego twarz, dodatkowo rozmyślając.
- Wybrałaś już?
Od rozmyślań oderwał mnie jego ciepły głos.
- Tak, tak. Oczywiście.
Uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili podszedł do nas kelner i zebrał zamówienie. W obecnej chwili byłam szczęśliwa, ale również i zaniepokojona Grantem i całą sytuacją z nim związaną. Postanowiłam jednak nie wchodzić z pytaniami w sferę poważnych tematów.
- Jak na Uniwersytecie? - zapytałam z zainteresowaniem
- Świetnie. Niedługo skończę projekt, wtedy tylko jeszcze zapytam ojca czy jest okay i przejdę do realizacji. - chłopak mówił z dużym entuzjazmem, był zachwycony swoją pracą - A wtedy już nawet nie będę musiał kończyć Studii, bo zdam z chwilą rozpoczęcia realizacji projektu. - Grant był strasznie podekscytowany
- Bardzo się cieszę. - popatrzyłam mu w oczy szeroko się uśmiechając - Skoro tak blisko wielkiego finału, to może byśmy się gdzieś wybrali na urlop? Ty skończysz projekt, mi Twój ojciec problemów z wolnym nie będzie robił. - spoglądałam na niego i próbowałam złapć z nim kontakt wzrokowy - I w końcu spędzilibyśmy więcej czasu razem. - na mojej twarzy pojawił się uśmiech
- Clara, przepraszam, ale po pozytywnym rozpatrzeniu projektu będę musiał nadzorować prace. - chwycił mnie delikatnie za leżącą na stoliku dłoń - Ale obiecuję, że wszystko nadrobimy. - chłopak uniósł się ku górze, pochylił nade mną i czule pocałował w usta - I zaczniemy wszystko planować. RAZEM. - szeroko się uśmiechnął ukazując swoje białe ząbki

          *GRANT*
W końcu kelner przyniósł nasze długo wyczekiwane zamówienie. Byłem w pełni rozluźniony, szczęśliwy z przebiegu projektu jak i związku z Clarą. Jednak mimo wszystko z Clarą chciałem dużo więcej. Widząc jej uśmiech, spojrzenie, którym mnie kokietuje naprawdę potrafiła podnieść mi ciśnienie. Była ideałem dziewczyny, piękna, zabawna, potrafiła zawsze zaspokoić moje potrzeby, wykształcona, opiekuńcza, rodzinna, w dodatku nawet mój ojciec ją lubi. Na żonę i matkę moich dzieci nadawała się perfekcyjnie. Nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby ją zastąpić. Jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
- Może chcesz żebym Cię nakarmił? - wyszeptał - Jak kiedyś.
Na jej twarzy ponownie ukazał się ten słodki uśmiech, który tak bardzo kocham.
- Wiesz. - zagryzła dolną wargę - Wolę byś to zrobił wieczorem w domu. - puściła w moją stronę oczko
- Mrrr. - zamruczałem jak mały kotek - Prowokujesz.
Zacząłem konsumować danie, które kilka chwil temu przyniósł do stolika kelner.
Cały obiad minął nam w wyborowej atmosferze, a przynajmniej ja osobiście miałem takie odczucia względem swoich pozytywnych uczuć i względem zachowania Clary. Po mile spędzonym czasie w restauracji postanowiliśmy pojechać do Central Parku. Tak spędzany dzień we dwójkę był dla nas pierwszym od długiego czasu. Trzymając się za ręce spacerowaliśmy po ścieżkach w pobliżu Belvedere Castle, co chwilę obdarowywując się delikatnymi cmoknięciami w usta. Mój wzrok ciągle wodził między ścieżką i kierunkiem, w którym szliśmy a osobą Clary. Trzymając moją rękę i swoją głowę na moich ramieniu wydaje się taka bezbronna, niewinna. Jak mała dziewczynka u ojca na rękach, która próbuje zasnąć ze zmęczenia. Mimo mojego "nietuzinkowego" sylu życia w ostatnim czasie brakowało mi takich chwil spędzonych z 25-latką. Chwil, które są cenniejsze niż upojne noce z nią spędzone.
- Mówiłem Ci jak bardzo Cię kocham?
Gwałtownie się zatrzymałem i stanąłem przed dziewczyną. Chwyciłem ją za dłonie. Mój wzrok skierowałem w jej oczy.
- Tak, nie raz, choć w ostatnim czasie uważam, że za rzadko.
Wystawiła koniuszek języka
- Bo ja Cię naprawdę kocham. - mówiłem pełen powagi - Nawet jak jestem pijany. - zachichotałem pod nosem
- Wiem to. - patrzyła mi w oczy - Jesteś moim oczkiem w głowie. - delikatnie się uśmiechnęła
Lewą dłonią odgarnąłem jej włosy z twarzy. Swoje usta przybliżyłem do jej warg. Zacząłem ją delikatnie, czule, ale i zarazem namiętnie całować. Przymknąłem powieki. Obiema dłońmi objąłem jej delikatną twarzyczkę. Powiał chłodny wiatr. Powoli oderwałem swoje wargi od jej malinowo smakujących ust. Patrząc w jej oczy uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową w kierunku wyjścia z parku. W parku spacerowaliśmy około dwóch godzin, po czym wróciliśmy razem do domu gdzie zamierzaliśmy nie psuć miłej atmosfery, która panowała między nami. Podszedłem do szafki, z której wyjąłem dwa kieliszki wina i butelkę Jeroboam Chateau Mouton-Rothschild. Napełniłem kieliszki winem. Butelkę odstawiłem na szafkę, a szklane przemioty napełnione czerwonym alkoholem chwyciłem w dłonie i skierowałem się do Gomez. Podałem jej kieliszek i sam usiadłem obok niej na sofie. W kominku palił się ogień, a w telewizji leciał film. Objąłem ją swoją ręką i delikatnie pocałowałem w prawy policzek.
- Brakowało mi tego...
Usłyszałem jak dziewczyna mówi półszeptem.
- Wina i telewizji? - zapytałem żartobliwie
- Oj. - dziubnęła mnie w brzuch - Przecież wiesz o czym mówię.
- Clara, przecież jestem. - odstawiłem kieliszek na stolik, który stoi przed sofą - Mam dużo pracy, ale to tylko chwilowe.
Mocno ją przytuliłem, przymknąłem powieki i pocałowałem w główkę.
- Grant... - powoli się odsunęła i popatrzyła na mnie - Dziś jesteś, jest miło, a wręcz idealnie, tak jakbym chciała by było, a jutro Cię znowu nie będzie. Pojedziesz na Uniwerek, wieczorem zadzwonisz, że nie wrócisz, bo popełniłeś błąd w projekcie i ja znowu będę sama. - barwa głosu dziewczyny spoważniała - Przed wczoraj poprosiłeś mnie o rękę, ale ja nie chcę by nasze małżeństwo wyglądało tak jak dotychczasowy związek... że Ty się zjawiasz, a ja się godzę na spotkanie, bo wiem, że szybko taka okazja się nie powtórzy.
Słuchając jej wstałem z niedowierzaniem.
- Daje Ci wszystko, błyskotki, prezenty o których inna dziewczyna może pomarzyć, a Tobie jeszcze to nieodpowiada?! - mówiłem oburzony
- Właśnie dajesz mi "wszystko" - prezenty, błyskotki - tylko szkoda, że nie potrafisz mi dać swojego czasu. - jej oczy zrobiły się szkliste - Powiedz mi gdzie jest ten Grant, gdzie jest ten 19-latek, w którym się zakochałam? - wstała i popatrzyła na mnie ze łzami w oczach
- Nie ma! Nie ma i nie będzie! Nie wrócę do bycia chłopcem na posyłki! Zmieniłem się, bo taka jest kolej rzeczy. Ludzie się zmieniają!
Dziewczyna uderzyła mnie w bark tym samym usuwając mnie ze swojej drogi. Pobiegła na górę. Ruszyłem za nią. Zatrzymałem się przy schodach.
- To Ty wszystko psujesz! Jesteś sama sobie winna!
Wykrzyczałem na cały budynek, a do domu wszedł mój ojciec. Poaptrzyłem na niego z nienawiścią i wróciłem do salonu. Wyjąłem whisky i literatkę. Napełniłem szklankę do połowy i jednym haustem wypiłem alkohol.
- Możesz mi powiedzieć co Ty robisz?
- Nie powinno Cię to obchodzić! - powiedziałem uniesionym tonem chowając litaretkę i butelkę whisky - To moje życie i wolno mi robić wszystko na co mam ochotę.
- Nie wiem czy zapomniałeś, ale Clara to NIE Twoje życie, a TYLKO jego CZĘŚĆ! - ojciec zaczął mi tatkować - I jest KOBIETĄ!
- Dajcie mi wszyscy spokój! Ty, Clara, wszyscy! Jesteście siebie oboje warci! - wydarłem się, szturchnąłem go barkiem i poszedłem wściekły do wyjścia
- Zastanów się co robisz ze swoim życiem... - 38-latek powiedział tym razem już spokojnym głosem odwracając się za mną
- Nara! - uniosłem rękę - Starcze... - dodałem szeptem
[...] Jadąc już autem zadzwoniłem do Jensena, po sytuacji w domu musiałem odreagować, a to był jedyny sposób.
- Co jest? - usłyszałem w słuchawce telefonu
- Za pół godziny tam gdzie zawsze.
- 40/40?
- Tak. Cześć. 

----------------------------------------------------

"III" oddaję w wasze ręce i liczę na szczere opinie :D
Pozdrawiam (!), ciekawych refleksji po przetrawieniu "materiału" i życzę miłego czytania! :*